III amerykańskie chorowanie

czyli rzecz o lekarstwach, samoleczeniu i o tym jak nie zbankrutować...

"Weź jak najwięcej lekarstw, najlepiej tyle, żeby starczyło Ci na cały pobyt w USA", że proszę co?:) też nie mogłam uwierzyć, gdy tą "złotą radę" otrzymałam od znajomej..zastanawiałam się długo nad tym, aż nie zobaczyłam wyceny usług i koszty jakie poniosła,  chorując podczas jej american dream. Czyli jak jest z tym ubezpieczeniem niby rozszerzonym? do końca nikt nie wie:)...pomimo że otrzymujemy informację, że w przypadku choroby dostaniemy listę lekarzy, którzy przyjmują w ramach naszego ubezpieczenia i do nich należy się udać...!z jednym bardzo dużym minusem! tak czy siak za wizytę musimy zapłacić, a od dobrej woli naszego ubezpieczyciela zależy, czy nam pieniądze zwróci (a to nie są małe kwoty przy naszych niskich zarobkach wizyta 80-100$).

Więc musimy się same ratować:)
Ja ładuje do mej teczki oprócz misia w przypadku choroby "Tęsknota", dodatkowo:
*kilka opakować rutinoscorbin x3
*suchy kit pszczeli (a żebym sobie zrobiła nalewkę propolisową już tam na miejscu... moja babcia wierzy, że działa....a jak babcia twierdzi, że działa, to na pewno działa;)
*kilka lekarstw na mój kręgosłup, a dokładnie na zapalenie nerwów (zdarza się niezwykle rzadko, raz na 5lat, jednak ostatnio 2 razy w przeciągu kilku miesięcy więc lepiej się ubezpieczyć, bo kto ze sobą nosi, to nie dorabia i tak bogatej służby medycznej w usa;)
*Theraflu Zatoki x2
*jakiś Apapx3 (ale nie na ból głowy, tylko w przypadku grypy, to środki na bazie paracetamolu pomagają w walce wirusowej, a nie antybiotyki, które pokonują tylko bakterie)
*Nimesil na miesiączkę
*i Tranu trochę:) a żebym miała na wzmocnienie, ale to może kupię już na miejscu, zobaczymy:)

Pszczółki Propolisówki :)




O czymś zapomniałam?? a co pakujecie Wy do swej teczki/apteczki?


2 komentarze: