Już
wielu z Was wie, że mój lot z powodu strajku został odwołany... nie
dostałam niestety żadnej informacji z biura amerykańskiego, które
przekonane, że lecę Polskim Lotem, więc sprawa mnie nie dotyczy, nie
wysłało powiadomienia. Gdyby nie znajoma Serbka która poinformowała mnie
o strajku Lufthansy prawdopodobnie jutro pojawiłabym się na lotnisku z
którego bym nie odleciała....
brak słów...mam szczęście, że Iza z Gawo ma głowę dobrze umocowaną na karku, więc poruszyła niebo i ziemie i mam nowy bilet!
Dla ciekawskich mam i cenę biletu podaną:) 617$...trochę dużo, ale jak na ostatnią chwilę to chyba nie jest najgorzej:)
Poza tym masakra, dodzwonić się na infolinie Luftnasy niemieckiej (bo oczywiście polska nie pracuje w weekendy)
graniczyło z cudem... na linii informacyjnej Lot'u oczekiwałam ponad
godzinę na połączenie z konsultantką, która niestety nie potrafiła mi
pomóc...
Tydzień temu zamach w Bostonie, a teraz to...BRAK SŁÓW! mam nadzieję, że to ostatnie moje dziwne "przypadki" na drodze realizacji marzeń:)
Tydzień temu zamach w Bostonie, a teraz to...BRAK SŁÓW! mam nadzieję, że to ostatnie moje dziwne "przypadki" na drodze realizacji marzeń:)
Zapraszam jutro o 12:00 na mój blog:)))
a
na chwilę obecną żegnam się się z Wami z tego samego miejsca co
dotychczas!:) i do zobaczenia gdzieś w drodze do Waszego San
Francisco!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz