kalejdoskop emocji

Wachlarz skrajnych emocji... przez euforie, radosc, przez smutek, tesknote, wewnetrzna ucieczke...tak moge w wielkim skrocie opisac moje ostatnie dni...
W piatek wyladowalam okolo 18. w Waszyngtonie, moj nowy Host mial czekac na mnie, przy punkcie odbioru bagazy... bez problemu poznalam I ja jego, I on mnie... przywitana zostalam wielkim usciskiem, co bylo bardzo mile...I wtedy sie zaczelo... wielu ludzi podchodzilo przywitac sie z nim, przy okazji I mi podano nieraz dlon;) ale dobra... czekamy na walizki, jedna widze, dziwnie rozwalony suwak, ale wazne, ze w ogole jest....pytanie gdzie jest druga?...no ladnie mysle piatek 13. na pewno zginela... on, zebym sie nie martwila, tylko dala papier od walizki... podszedl do kogos I w 2min walizka juz byla:)  co uspokoilo mnie nieco... wzial moje bagaze I idziemy do samochodu... przy samym wyjsciu o dziwo stal samochod, a tam czekajacy prywatny kierowca... drzwi otwieral zamykal... nie wiedzialam w pewnym momencie co sie dzieje... droga z lotniska do domu uplynela bardzo sympatycznie, cala droge w wiekszosci rozmawiajac...dowiedzialam sie miedzy innymi, ze znam ich byla aupair...nie moglam uwierzyc, ze swiat jest taki maly...osoba, ktora mnie uspokajala, zebym sie nie bala isc w rematch, ze to nic strasznego, ze na pewno znajde fantastyczna rodzine okazuje sie, ze mieszkala z nimi poltora roku...ale ok... w drodze dowiedzialam sie, ze jak przyjedziemy przez okolo 3 h zostane w domu sama, gdyz hosci maja wazne spotkanie, ale prawdopodobnie bedzie syn mojej hostki, wiec jak bede potrzebowala czegos to on mi pomoze. Nie przeszkadzalo mi to zbytnio zwlaszcza, ze bylam I zmeczona I czekalo mnie troche rzeczy do rozpakowania, oraz obdzwonienie wszystkich dokola;)
Dom ogromny, przepiekny... w srodku jak w muzeum, czysciusienko... Host oprowadzil mnie po calym domu... przywitalam sie ze wszystkimi, po czym pokazal pokoj, albo pokoje tak chyba bardziej sprezyzuje... mam oddzielnie ogromna sypialnie, a do tego ogromny pokoj z kanapa, biurkiem , stolikiem, lustrem itd., oraz dodatkowa garderoba...no I oczywiscie lazienka... bezposrednio z mojej kondygnacji dostep do pokoju "zabaw" gdzie jest ogromny tv, gry, stol bilardowy, I inne sprzety grajaco-bawiace...
ale przejdzmy dalej:) Sobote spedzilam z moja HM I jej synem... pojechalismy na zakupy, pozniej na obiad I na koniec do kina.... wrocilismy okolo 16. ale bylam  tak zmeczona, ze jak poszlam spac to praktycznie obudzilam sie nastepnego dnia...
Niedziela....weszlam do kuchni dosyc wczesnie bo byla 8..rano ale zupelnei pusto, cisza... wiec wyszlam na dwor, I usiadlam z kubkiem kawy na schodach przed domem...o jakies 9. podjechal moj host...po krotkiej wymianie zdan zapytal czy mam ochote przejechac sie po okolicy, to pokaze szkole chlopcow, albo moj collage...mysle ok...wiec za pol godziny juz siedzielismy w aucie...po powrocie mialam jeszcze okolo 2 godzin dla siebie, bo o 13. zaplanowany byl baseball jego syna, gdzie mialam poznac I chlopca I jego mame... bylo bardzo symaptycznie moja HM2 rowniez okazala sie fantastyczna osoba, wiec czas uplynal bardzo szybko... po powrocie kolacja I czekalo nas planowanie jak bedzie wygladal moj dzien pracy...zawiez chlopcow 7.20 do szkoly...pozniej do 15.wolne...odebrac...przypilnowac, zeby J. odrobil lekcje, bo A. zwykle nie potrzebuje upomnienia:) po czym zawiezc na zajecia dodatkowe (pon-sr) tylko J....w czw-piat. dopilnowac, zeby J. mial trening w domu...to wszystko... mimo tak prostego grafiku,i zbytniego nieprzepracowania sie, mialam ogromny kryzys...mozliwe, ze ta cala zmiana male dzieci-duze dzieci, duzo pracy-malo pracy itd itd...same skrajnosci...wystarszylam sie niesamowicie, chcialam uciekac....poniedzialek, po powrocie ze szkoly I pozstaniu samej, byl dla mnie tragiczny...ale wieczorem wszystko sie unormowalo...poznalam tego dnia bylego aupair F. ktory powiedzial mi, ze to niesamowita rodzina, ze w ogole nie bede miala z nimi problemow... po powrocie moja proba wjazdu do garazu autem skonczyla sie na otarciu samochodu... rece opuscilam...J. dobry dzieciak probowal lusterko schowac, jeszcze w tym czasie host wyszedl, mysle nie dam rady... na co Host, ze spokojnie, ze pokaze mi w ktorym miejscu sie ustawic I bedzie dobrze...I tez tak bylo:) wieczorem zadz do mnie rowniez LCC bardzo mila babeczka, podzielilam sie z nia, ze jeszcze rano mialam uciekac bo myslalam, ze nie dam rady, ale juz jest dobrze... ona rowniez podeszla bardzo symaptycznie do mnie, wiec uspokoila mnie juz zupelnie... wczoraj z zajec dodatkowych J. mial odebrac Host...ale ze milo nam sie rozmawialo, pojechalam z nim.... moj H. postanowil schowac sie w biurze, zeby J. myslalm, ze ta "gupia" aupair znowu przyjechala;))) zobaczyl mnie, niestety zachwycony nie byl, ze chyba po moim 10 "hi", dopiero odpowiedzial....I nagle zza jego plecow wyskoczyl host... milo bylo patrzec na ta usmiechnieta buziulke:))) w drodze do domu, chyba zaplusowalam nieco;) bo jak host, zapytal sie o to, co robil I ten wyskoczyl, ze treningu nie zdazyl w domu, bo nie mielismy czasu(oczywiscie klamstewko male, bo ja mu przypominalam ze 3 razy, na co mi powiedzial, ze w domu treningu nie ma:P), to usmiechnelam sie pod nosem, ale nic nie powiedzialam:) wrocilismy do domu, to wtedy tak naprawde wreszcie sie otworzyl do mnie....zapytal sie czy mam ochote z nimi obejrzec baseball, to mi wytlumaczy o co chodzi:))) wiec nie moglam odmowic;)))
na ta chwile to na tyle:))) postaram sie niedlugo jakies zdjecia wrzucic... ogolnie na chwile obecna jest bardzo dobrze, chociaz taki kryzys jak na poczatku nie zapowiadal tego:)))
 

 
PS. z moich obserwacji okolicy... jeszcze tylu na metr kwadratowy ciemnoskorych ludzi nie widzialam (to jest niesamowite)

5 komentarzy:

  1. Awww bardzo sie ciesze ze trafilas na idealna rodzinke <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie, z tego co piszesz to bedzie rewelacyjnie, wiec głowa do góry ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musisz zrobić zdjęcie swoich "pokoi" ! Musisz !! A możesz jakieś koleżanki do siebie zapraszać czy nie ?
    Rodzinka wydaje się być spoko ! Dwie HM też dobrze ;) Dasz radę ! Poczekaj trochę a zobaczysz jak będzie pięknie !

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że wszystko jest ok :) I pytam jeszcze raz gdzie teraz mieszkasz? Komentarz w poprzednim poście usunęłaś ;) Mieszkam blisko DC i zastanawiam się czy przypadkiem nie jesteśmy bliższymi lub dalszymi "sąsiadkami" ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń